Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Koszystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane na Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
Zamknij

Arsenał


Edward Stachura

Edward Stachura

Kiedy wiele lat temu, w wydawnictwie po raz pierwszy pojawił się maszynopis tekstu „Fabula Rasa”, jej autor postanowił nie umieszczać swojego nazwiska w wydanej książce, pozostawiając tekst osierocony, bez podpisu ojca-autora, aby nikt nie czytał go przez pryzmat jego życia, osobowości, psychiki, ale czytał go dla niego samego, o czym zresztą pisarz wspominał w notce do czytelnika:

Ta książka nie jest do przeczytania. Ta książka jest do odkrycia. Co jest w tej książce do odkrycia? To między innymi, ale przede wszystkim, że każda książka jest zawsze tylko książką; że wszystkie słowa są zawsze tylko słowami, nigdy nie są tym, co – z mniejszym lub większym popisem – usiłują opisać”

Jednak przyzwyczajenia wydawnicze wygrały i książka ukazała się sygnowana imieniem i nazwiskiem jej autora, klasycznie umieszczonym nad tytułem. Zabieg, mimo że nieudany, miał być próbą uniknięcia pułapki autobiografizmu, czyli interpretowania tekstów poprzez życie ich autora – stawiania znaku równości między fikcyjnym bohaterem, istniejącym na kartach powieści, a żyjacym pisarzem i co się z tym wiąże: doszukiwaniem się w opisywanych w książkach wydarzeniach analogii do życia pisarza. Czytelnicy, zachęcani przez tak zwaną krytykę literacką, chętnie łączyli życie Edwarda Stachury z jego twórczością, przedkładając to o czym wspomina w przytocznej notce Stachura, a co ostrożnie można nazwać prawdą samego słowa, nad wręcz paranoiczne poszukiwania jakichkolwiek związków tekstu z rzeczywistością. Zacytujmy jeszcze jeden fragment z tej obrosłej już legendą książki Edwarda:

- Kto jest autorem tej książki?
  - Autorem tej książki nie jes ktoś, nie jest ktoś jeden i nie jest ktoś drugi, lecz coś trzeciego. Można to nazwać stanem tworzącym. Oczywiście ta nazwa to jest tylko nazwa. W każdym razie nie da się postawić pytania: kto jest autorem tej książki? Da się postawić pytanie: kto ewentualnie podpisze się jako autor tej książki, nie będąc jej autorem?
 

 - Kto ewentualnie podpisze się jako autor tej książki, nie będąc jej autorem?
 - Ty. Ty, Edward Stachura, ewentualnie podpiszesz się jako autor tej książki, nie będąc jej autorem. Wszak ty d?wigasz nazwisko. Tyś jest nazwiskiem d?wigającym garb swojego nazwiska”.

* * *

Mówić o Stachurze, to mówić o pisarzu i tylko pisarzu, bowiem całe jego życie i wszytko, co się w nim wydarzało, podporzadkowane było pisaniu, jeśli mamy wierzyć słowom – a nic nie szepcze nam do ucha by nie wierzyć - krytyka literackiego, Henryka Berezy,
 

Stachura pisze całym sobą, wszystko w nim jest podporządkowane pisaniu, poza pisaniem Stachura w ogóle nie istnieje. Tylko na pozór studiował na dwóch (czy nawet trzech) uniwersytetach. Tylko na pozór wie cokolwiek o czymkolwiek, co nie jest jego pisaniem i jego pisarską wiedzą. Stachura żyje, gdy pisze, a poza tym nie żyje wcale. (...)

To życie-pisanie tego niezwykłego poety można – niesprawiedliwie, niesprawiedliwością komentatora, próbującego wyjaśnić, rozjaśnić dzieło, tekst, wiersz – okreslić jako próbę przeyżywania w zapisie, każdej odrebnej chwili życia na miarę niepowtarzalnego wydarzenia. W taki sposób pisał i żył (bowiem jeśli chodzi o niego, to jedno i to samo), aż do tragicznej śmierci.

* * *

Przeczytajmy jeden z ostatnich zapisków z dziennika Stachury „Pogodzić się ze światem” pisanego przez kilka ostatnich miesięcy jego życia:

„Byłem, chyba jak każdy człowiek, światem samym w sobie i kiedy było mi ?le, chowałem się w sobie, miałem w sobie schronienie (...). Człowiek-nikt zniknął. Zniknął wielki mój Pocieszyciel (...). Ale jakby zniknał też ten, któremu człowiek-nikt podyktował dwa teksty: Fabula rasa i Oto. Niejaki Edward Stachura, który sam siebie zanegował. Który między innymi spalił setki listów i setki swoich fotografii i wyrzucił notesy z adresami, i rozdał wszysko, co miał, i wyszedł z domu, zostawiajac dom otwarty, i wyrzucił klucz, i ach, Boże mój”.

To „wyjście z domu”- domu, mieszczącego się przy ulicy Rębkowskiej w Warszawie - miało miejsce 24 lipca 1979 roku, wtedy to Edward Stachura zażył dużą ilość leków uspokajających i powiesił się. Dziesięć dni wcześniej w swoim dzienniku jeszcze się zastanwiał: Jak ciężko jest dać ten jeden krok. Od paru dni wstaję i mówię sobie: „Gdybym to zrobił wczoraj, dzisiaj już nie musiałbym się męczyć”. Gdybyż to było dla mnie oczywiste! Ale ciągle do końca nie jest.

Copyright by Arsenał 2022

code by Software house Cogitech