Po tym jak uciekł z domu, zaczęła się jego wielka włóczęga po świecie, która z drobnymi przerwami na złapanie oddechu, trwała do końca jego życia. I tak: podróżował po Rosji, Chinach, Indiach, Persji, w czasie pierwszej wojny światowej zaciagnął się do Legii Cudzoziemskiej, gdzie w walkach na froncie stracił prawą rękę. Wydarzenie to nie ostudziło jego awanturniczego zapału - w latach powojennych również wiele podróżował, między innymi po krajach Ameryki Pułudniowej, pracując nawet jako żongler.
Impulsem do pisania było spotkanie z Apollinaire'em w Paryżu w 1910 roku. Początkowo pisze wiersze i poematy, aby po I wojnie światowej zwrócić się w kierunku prozy, początkowo ubranej w formę reportarzy pisanych na powieściową modłę, jak w powieści „Złoto”.
W 1934 roku Cendrars spotkał innego pisarza, który wyraził bez ogródek swoje zdanie na temat naszego bohatera, który był dla niego „prawdziwym człowiekiem, od którego oczekiwałem, że się pojawi i mi się ukłoni”. Cendrars rzeczywiście ukłonił się, a ukłonem tym był artykuł zatytułowany „Narodził się nam pisarz amerykański”, tekst witający „jednego z naszych w sferze ducha, pisarstwa, zdolności i talentu: pisarza uniwersalnego...”. W odpowiedzi ten drugi pisarz napisał: „Mam nadzieję, że przez całe życie będę na to zasługiwał” - a tym drugim pisarzem był nie kto inny, jak Henry Miller.
Od owego spotkania, pomiędzy tymi dwoma rzemieślnikami języka, narodziła się głęboka przyja?ń, której materialnym nośnikiem była bogata korespondencja trwająca ich całe życie; najpierw w 1961 roku umiera Cendrars, mimo to Miller dalej pisze listy do swojego przyjaciela, ostatni pochodzi z roku 1979, czyli rok przed śmiercią. Najlepiej zobrazował Cenrarsa – pisarza właśnie Miller w krótkim artykule noszącym tytuł „Innemu nieśmiertelnemu z fanfarami i wiwatem”, z kórego pozwolimy sobie zacytować fragment: .
Przeczuwam, że wkrótce nadejdą czasy, gdy Cendrars zostanie wysunięty jao kandydat do Nagrody Nobla. Doskonale wyobrażam sobie mowę jaką wygłosi, jeśli w ogóle się zgodzi. Znajdzie się w niej akurat tyle dynamitu, by rozbić Królewską Akademię w Sztokholmie, a wraz z nią literaturę, pokój na świecie i cywilizację.
W pewnym sensie, byłoby rzeczą całkowicie uzasadnioną i normalną, gdyby się tak wyróżnił dostępując tego względnego zaszczytu. Czyż nie rozbił w pył mitu literatury? Czyż nie obszczał wszystkiego co czcimy, ostatniego wynosił pod niebiosa, a pierwszego mieszał z błotem? Czyż nie szargał wszystkich świętości? Czego jeszcze możemy się po nim spodziewać, zanim odpali rakietę, która go przeniesie na tamten brzeg?
(...) Urodził się nieśmiertelny i jak wszyscy nieśmiertelni stworzył i przeżył mit, który jesteśmy zmuszeni przyjąć za rzeczywistość, związaną z nazwiskiem Blaise Cendrars.
Konto klienta
Pomoc
Firma
Copyright by Arsenał 2022
code by Software house Cogitech