Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Koszystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane na Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
Zamknij

Arsenał


23 VII 1957 zmarł Giuseppe Tomasi di Lampedusa

23 VII 1957 zmarł Giuseppe Tomasi di Lampedusa

W dobie powieści eksperymentalnej i powieści – kilkudziesięciostronicowych monologów, w dobie tzw. „śmierci powieści”, Lampedusa napisał powieść tradycyjną, z ducha dziewiętnastowieczną, powieść, którą od razu uznano za jedną z najwybitniejszych, jeśli nie najwybitniejszą powieścią włoską XX wieku – „Il Gattopardo„ („Lampart”).

Lampedusa napisał ją, jak głoszą świadectwa, bardzo szybko, pisał ją przy kawiarnianym stoliku prawie „na czysto”, ale „nosił ją w głowie” przez blisko 20 lat. Można powiedzieć, że powieść ukończona była już nim autor zasiadł do jej napisania.

I o autorze i o powieści można przeczytać szerzej w jednym z numerów Zeszytów Literackich ( 91), tu zaś chcielibyśmy zwrócić uwagę na jeden tylko aspekt tej pięknej książki.

„Lampart” jest opowieścią o końcu starego sycylijskiego rodu Salina, którego ostatnie ogniwo stanowi książę Fabrizio Salina, ale jest też niezwykłą opowieścią o życiu jako śnie.
Sen jest metaforą, którą posługuje się książę Salina w rozmowie z przedstawicielem nowej władzy, nowego porządku, porządku, w którym niewiele miejsca pozostawi się nie tylko ludziom takim jak książę, ale i wartościom przez nich reprezentowanym:

„Wszystkie przejawy sycylijskiego życia mają w sobie coś ze snu, nawet te najbardziej gwałtowne; nasza zmysłowość jest pragnieniem zapomnienia, nasze strzelaniny i pchnięcia nożem są pragnieniem śmierci, pragnieniem zmysłowego letargu, a więc znowu śmierci jest nasze lenistwo, nasze napoje ze skorzonery i cynamonu. Nasze zadumanie jest kontemplacja nicości, która chciałaby przeniknąć tajemnice nirwany”.

Przedstawiciel nowej rzeczywistości roztaczając przed księciem wizję młodej Sycylii i nowoczesnego świata także śni, ale jego sen jest snem siły, takim samym, jak ten, który najtrafniej opisał T.E. Lawrence w „Siedmiu filarach mądrości”:

„Ci, co śnią nocą, budzą się rano, by odkryć próżność swoich snów. Ale ci, co śnią w dzień, są lud?mi niebezpiecznymi, gotowymi do odgrywania na jawie swego snu, aż stanie się możliwością”.

Książę Salina nie ma zresztą złudzeń, co do długości i jakości tego snu; „ To wszystko nie powinno trwać, a jednak trwać będzie zawsze; oczywiście, w ludzkim pojęciu „zawsze” – wiek, dwa, a potem będzie inaczej, ale gorzej. My byliśmy Lampartami i Lwami, zastąpią nas szakale i hieny”.

Jest w tych słowach i brak złudzeń, i gorycz, i intuicja przyszłości, i świadomość tego, że teatr historii jest teatrem przemijania, dziedziną snu.

Najbrutalniejszym tego przejawem jest ostatni akapit powieści – sprzątanie posiadłości księcia, usuwanie resztek tego, co stanowiło o świetności rodu. Opis wyrzucanych przez okno szczątków wypchanego, ulubionego psa księcia, (które w locie przybierają na chwilę kształt „tańczącego w powietrzu lamparta o długich wąsach, z uniesioną przednią łapą, która zdawała się wygrażać”, a więc herbu rodowego księcia), porównać można z ostatnimi zdaniami „Prostoty serca” Flauberta, (tam wyrzuca się wypchaną papugę).

Nie sposób też, czytając zakończenie powieści Lampedusy, uniknąć jeszcze jednego porównania, ze słowami Prospera z „Burzy” Szekspira, dramaturga ukochanego zresztą przez autora „Lamparta”:

„Przedstawienie nasze skończone. Ci nasi aktorzy, jak ci już rzekłem, są wszyscy duchami i rozpłynęli się, znikli w powietrzu; a tak jak pusty kształt tego widzenia, ukryte w chmurach szczyty wież, wspaniałe pałace, wzniosłe świątynie, a nawet cały glob ziemski, tak i wszystko na nim musi rozpłynąć się, jak nierzeczywiste to przedstawienie rozwiało się całe bez śladu. Bowiem my także jesteśmy tym, z czego rodzą się sny; a niewielkie to Zycie nasze sen spowija wokół”.

Copyright by Arsenał 2022

code by Software house Cogitech