3 VIII 1924 zmarł Joseph Conrad
O tym, kim był Joseph Conrad dla ludzi z pokolenia biorącego udział w Powstaniu Warszawskim pisze Jan Józef Szczepański w eseju „W służbie Wielkiego Armatora”:
„Potrzebowaliśmy natychmiastowych uzasadnień dla imperatywnego, nie podlegającego dyskusji TAK TRZEBA - jedynego objawienia oświetlającego nasze ryzykowne drogi. Skuteczniej niż ktokolwiek inny takich uzasadnień dostarczał wielu spośród nas Joseph Conrad – sceptyk i romantyk ( jak my), świadom, podobnie jak my, grozy istnienia, przeświadczony głęboko o bezpodmiotowości wszelkich dociekań prawd ostatecznych i wobec tego widzący istotny sens życia w ocaleniu poczucia ludzkiej godności – owego jedynego śladu najwyższej prawdy czy boskości, jaki jesteśmy w stanie rozpoznać w sobie i określić”.
Lekturą, która dostarczała takich uzasadnień był wtedy „Lord Jim”. Dziś, mimo stałej obecności „Lorda Jima ” w kanonie lektur szkolnych, wizja ta z trudnością, jeśli w ogóle, przebija się do umysłów.
Dlatego chcielibyśmy przypomnieć sylwetkę pisarza przez inną jego książkę – przez „Jądro ciemności”. Ta nie straciła nic ze swojej aktualności, i można powiedzieć, że dla oczu uważnie rozglądających się po świecie, długo jeszcze będzie jednym z wyraźniejszych punktów odniesienie na krętych ścieżkach ludzkiego szaleństwa.
Wagę tej książeczki, (bo całość liczy sobie niewiele ponad 80 stron), docenili i Eliot, który nad poematem „Wydrążeni ludzie” położył motto z „Jądra ciemności” i Coppola, który, reżyserując „Czas Apokalipsy” ,wykorzystał i schemat fabularny powieści Conrada, (płynąc w górę rzeki bohater zanurza się coraz głębiej w piekło wojny), i nazwisko głównego bohatera – Kurtz, i …poemat Eliota.
W „Jądrze ciemności”(1899), na kilka lat przed tym nim europejska opinia publiczna dowiedziała się o „nadużyciach” belgijskiego rządu w Kongo(1906), Conrad opisał szaleństwo, (i to jest zbyt delikatne słowo),towarzyszące eksploatacji kongijskiego złota; kauczuku i kości słoniowej.
To, o czym w kongijskiej puszczy, przekonywał się brytyjski konsul, patrząc na dokonywane pod sztandarami „misji kolonizacyjnej” najprawdziwsze ludobójstwo, czytelnik mógł przeczytać już wcześniej w powieści Conrada. Konsul, słyszał, jak mówiono do pracujących Kongijczyków:
»Pracujcie. Jesteście tylko zwierzętami. Jesteście tylko nyama [mięsem]«”, Conrad przedstawiał to obrazami jak z prozy obozowej: „Czarne cienie kucały, leżały lub siedziały oparte o pnie drzew. Niektóre przywarły do ziemi w najróżniejszych figurach cierpienia, osamotnienia i rozpaczy – na wpół wydobywając się z mroku, na wpół w nim ginąc. Znad urwiska dobiegł kolejny wybuch i ziemi zatrzęsła się pod stopami. Praca szła naprzód. Praca! Lasek był miejscem, gdzie wyczerpanych jej wykonawców zostawiano na śmierć”
Kongo, to był dla administrującego krajem belgijskiego króla znakomity biznes, biznes który przynosić miał (i przynosił) krocie i królowi, i tym, którzy w imieniu króla organizowali i prowadzili handel. Jednym z takich ludzi był Kurtz, którego słowa warto zapamiętać:
„Gdy raz pokaże im pan, że ma w sobie cos naprawdę przynoszącego zysk, to wyrazom uznania dla pańskiego talentu nie będzie końca – mawiał. – Oczywiście, należy baczyć na motywy działania. Muszą zawsze być właściwe”
”Właściwe motywy działania„ pochłonęły, jak szacują dziś historycy, od 5 do 15 milionów ludzi. Świat nazwał to wtedy „nadużyciem”. Niewielu, jak Mark Twain, miało odwagę pisać o „morderstwie”; "Nie da się policzyć przestępstw popełnionych w tym kraju [...]. To Wolny Cmentarz Kongo”. Dopiero dziś mówi się o „pierwszym XX - wiecznym ludobójstwie”.
Sceptyczny Conrad znał prawdę już wtedy. I zapisał ją dwoma, wypowiadanymi przez bohatera, w chwili śmierci, słowami:
"- Zgroza! Zgroza!"
Konto klienta
Pomoc
Firma
Copyright by Arsenał 2022
code by Software house Cogitech