Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Koszystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane na Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
Zamknij

Arsenał


15 IX 1989 zmarł Robert Penn Warren

15 IX 1989 zmarł Robert Penn Warren

Trzykrotnie nagradzano go Pulitzerem, ale sławę (i zasłużoną chwałę) przyniosła mu książka, za którą odebrał tę nagrodę w 1947 roku, „All the King’s Man”, w Polsce znana z tytułu „Gubernator”.
Książkę wydawano w Polsce kilkakrotnie, ostatni raz nakładem Domu Wydawniczego Rebis w 1999 r, podkreślając wtedy jej aktualność: „książka chwyta za gardło i porusza umysł a dla polskiego czytelnika jest nawet bardziej aktualna niż przed półwieczem, kiedy powstała”.

Ale dziś książka powinna ukazać się znów, bo jeśli wtedy – w 1999 roku była aktualna, teraz jest wyjątkowo na czasie, i „chwyta za gardło” nie tylko tragiczną historią gubernatora Williego Starka, ale bezwzględnością w spojrzeniu na dziejące się również na naszych oczach wydarzenia:

„Wtedy, gdyśmy obaj z Szefem odwiedzili w środku nocy sędziego Irwina i kiedy wóz pruł po szosie z powrotem do Mason City, w ciemnościach między czarnymi polami, Szef powiedział do mnie:
-Zawsze coś jest.
A ja odpowiedziałem:
- Może nie na sędziego.
A on odrzekł:
- Człowiek poczęty jest w grzechu, a zrodzon w nieprawości, i przechodzi od odoru pieluch do smrodu całunu. Zawsze coś jest.
I kazał mi to wygrzebać, wykopać – tego zdechłego kota z kępkami sierści jeszcze przywartymi do napiętej, wzdętej, szarej skóry. Było to odpowiednie dla mnie zajęcie, bo jak wspomniałem, studiowałem kiedyś historię.”

Patrząc na naszą scenę polityczną, widać, że jesteśmy w samym środku wielkiej akcji wykopaliskowej; biograficzna archeologia to codzienność politycznej rywalizacji, podniecone i niespokojne serce każdej wyborczej kampanii.

Ale samo odsłonięcie mechanizmów polityki to jeszcze nie powód do sławy, nawet jeśli czyni się to w tak olśniewającym stylu jak w nagrodzonej powieści zrobił to Warren, (styl tej obszernej powieści czytelnika uwiedzie na pewno, jej konstrukcja – zachwyci, a jeszcze dodatkowa satysfakcja z rozsianych tu i ówdzie zdań, które służyć mogą za wypisy do każdego podręcznego zestawu maksym i powiedzonek;
„człowiek musi coś wynieść z mroku przeszłości oraz otchłani czasu poza przeżartą wątrobą”, „najlepszy los szczęścia trafia się ludziom, którzy go nie potrzebują”,
„jeżeli jakaś rzecz trwa za długo, z człowiekiem cos się dzieje. Zostaje on wyłącznie tym, czym chce, i niczym więcej, bo zbyt wiele za to zapłacił – za wiele w pragnieniach, za wiele w czekaniu, za wiele w zdobywaniu.”
Olśniewającym stylem opowiedziano w tej powieści tragiczną historię prostego, uczciwego człowieka, który zostaje gubernatorem stanu. Żywioł polityki gubernatora Starka  niszczy; zaczyna się od podcięcia gałęzi więzi rodzinnej, kończy się śmiercią z rąk przyjaciela. Po drodze – samotność, nieczułość, przemoc i brutalna polityczna siła. Wzlot i upadek człowieka.Gubernatora Williego Starka.

Do jakiegoś czasu ma sympatię czytelnika – zupełnie jak u nas profesor Turski, który w „Ekipie” Agnieszki Holland staje na czele rządu:

„W pewnym sensie pochlebiał naturze ludzkiej. Zakładał, że innych tak samo oszałamia świetność i oślepia blask stanowiska, do którego kandydował, i że będą słuchali jego argumentów i języka świetnego i błyskotliwego. Toteż jego przemówienia były przykrojone na tę miarę. Stanowiły z jednej strony dziwaczną mieszaninę faktów i cyfr (jego program podatkowy i program budowy dróg), a drugiej subtelnych uczuć (nikłe, stłumione przez czas echo cytatów zapisywanych kanciastym, chłopięcym pismem w wielkim brulionie)”.

Ale Turski – to wiemy, bo polski film nakręcono z tezą – naszej sympatii nie straci, a Stark, i owszem. A minę pod fundament sympatii czytelnika do bohatera podkłada gniew, święty gniew wpierw politycznego proroka, a potem „dyktatora”.
Moment „przebudzenia” bohatera, jest momentem i największego jego uniesienia, i momentem, od którego zaczyna się jego niepowstrzymany upadek;

„Przyszedł już czas. Prawda będzie powiedziana i to ja ją powiem. Rozpowiem ją po całym stanie od końca do końca, choćbym miał po to jeździć pociągiem na gapę albo ukraść sobie muła, i nikt, (…) mnie nie powstrzyma. Bo mam swoją ewangelię i będę…”

Książkę niedawno kolejny raz zekranizowano („All the King’s Man”). Fantastycznie rolę Williego Starka zagrał Sean Pean. Film kończy się, a my długo jeszcze widzimy kandydata na gubernatora, jak „stał tak z kartkami u stóp, z podniesiona ręką, z rękawem marynarki podciągniętym do łokcia, twarzą czerwoną jak obtłuczony burak, zlany potem, z włosami opadłymi na czoło, z błyszczącymi oczami wyłażącymi z orbit, pijany w sztok, na tle czerwono-biało-niebieskiej draperii, pod jasnym, świetlistym, rozpalonym bożym niebem”.

Robert Penn Warraen – niezwykła proza na polskie dziś.

Copyright by Arsenał 2022

code by Software house Cogitech