16 IX 1825 zmarł Franciszek Karpiński
Przeczytamy, że Franciszek Karpiński to „czołowy polski sentymentalista”. Zapracował na tę etykietkę sielankową twórczością w stylu „Laura i Filon” i miłosną liryką spod znaku „Do Justyny. Tęskność na wiosnę”. Ale gdyby zasługi Karpińskiego dla polskiej kultury miały polegać tylko na funkcji lidera w na czele tabeli sentymentalnych wierszy, nie wspominałby o nim nikt poza autorami podręczników dla licealistów obierających profil humanistyczny, czy dla studentów filologii polskiej.
Karpińskiego umieścić trzeba w szeregu najznakomitszych postaci polskiego oświecenia, tych ludzi, którzy, nie pozbywszy się nigdy goryczy z konieczności złożenia przysięgi na wierność carowi Rosji, pracowali ile sił nad tym, by polską kulturę, w miarę możliwości uprawiać.
(Karpiński w jednym z listów pisał tak o tej wymuszonej „lojalce”; „łzy, które mi się z oczu rzuciły, dowodziły widocznie, że kłamał język przed sercem, który słowa przysięgi wymawiał”)
I kiedy inni pracowali nad prawem, szkolnictwem, konstytucją, reformą, Karpiński skierował swoją uwagę na wieś, sądząc, jak się okazało słusznie, że jest to miejsce bardzo bogatych tradycji kulturalnych i miejsce, (na uboczu głównego traktu historii), dzięki któremu tradycje polskiej kultury mogą zostać podjęte i przeniesione w przyszłość.
Trzeba tylko; bagatela – języka. Odpowiedniego języka, w którym w sposób zrozumiały i umożliwiający przejęcie się nimi ludziom nie nawykłym do języka encyklopedii przedstawić można biblijną historię, lirykę, i chrześcijańską teologię zbawienia.
Karpiński postarał się więc o przekład „Psalmów”. Pisze się na marginesie tego przekładu, że jego autor skrytykował Kochanowskiego „za rozwlekłość i mitologię”, ale rzecz szła tylko o język. Kochanowski mówił pięknie, złota renesansowa polszczyzna uniosła ciężar wyznań króla Dawida, cóż jednak z tego, skoro nie był to język, którym można było mówić z ambony w wiejskim kościele, i z którego stojący obok tej ambony ludzie wynosiliby coś więcej niż tylko melodię i szum.
Karpiński zrobił więcej; napisał cykl utworów religijnych językiem tak prostym i pięknym, że gotowi jesteśmy iść o zakład, że za fakt, iż dziś kilka z nich żyje wciąż bogatym modlitewnym i liturgicznym życiem, zawdzięczają nie biskupim dekretom, ale właśnie tej niezwykłej prostocie i najzwyklejszemu pięknu.
Zwrotka „Pieśni Bożonarodzeniowej”, „Bóg się rodzi, moc truchleje;/Pan niebiosów obnażony;/Ogień krzepnie, blask ciemnieje;/Ma granice – nieskończony” jest przedmiotem filologicznych zachwytów, a przecież podejmowana jest przez śpiewających wiernych ze zrozumieniem i oczywistością jakie towarzyszą podejmowaniu każdego rozpoczynającego się dnia. Zwrotka „Pieśni wieczornej” (‘Wszystkie nasze dzienne sprawy’) - „Twoje oczy obrócone /dzień i noc patrzą w tę stronę,/Gdzie niedołężność człowieka /Twojego ratunku czeka.”, ma w sobie prostotę i siłę wyznania zdolne zaprowadzić niejedną duszę na próg religijnego doświadczenia, a te, które już tam są, strącić w otchłań żarliwej wiary. Zwrotka „Pieśni porannej”, (‘Kiedy ranne wstają zorze’), - „A człowiek, który bez miary,/Obsypany Twymi dary, Coś go `stworzył i ocalił,/A czemuż by Cię nie chwalił.”, tym którzy znają Kochanowskiego przypomni jego Hymn „Czego chcesz od nas , Panie”, tym zaś, którzy wypowiadają ją jedynie z potrzeby serca otworzyć może kolejne w nim pokłady pokory i wdzięczności.
A wszystko to sprawia język – szlachetny, prosty, zrozumiały, piękny, który tajemnicze prawdy wiary przekłada na zrozumiałe słowa, obrazy i uczucia.
Mickiewicz w paryskich wykładach porównywał Karpińskiego z Goethem. Chyba nie dlatego ,że Karpiński „torował drogę postawom romantycznym” (sentymentalizm), ale z powodu „Pieśni nabożnych”; ich siły i żywotności, których tajemnicze oddziaływanie na czytelnika/słuchacza w części tłumaczyć można, jak w przypadku Goethego, prostym, szlachetnym, pięknym językiem.
Konto klienta
Pomoc
Firma
Copyright by Arsenał 2022
code by Software house Cogitech