18 XI 1922 zmarł Marcel Proust
Jeśli spróbujemy wyobrazić sobie 7 tomów powieściowego cyklu „W poszukiwaniu straconego czasu„ wydanych w jednym tomie, z tekstem bez marginesów, bez podziału na rozdziały i akapity, ze zdaniami płynącymi ławicą przez wszystkie karty bez znaków przestankowych, wtedy będziemy blisko intencji Prousta, który w taki sposób właśnie wyobrażał sobie swoje dzieło.
Rozpisane na ponad 3000 stron dzieło, wielki hymn na cześć pamięci i wielki tren głoszący, że „miłość jest sprawą przegraną, a szczęście nie istnieje" w taki właśnie sposób wyrażać miało niepodzielność, ciągłość, całość, płynność i równoczesność życia, (splecionych nierozerwalnie istnienia i pamięci), które my doświadczamy zwykle we fragmentach, oderwanych od siebie jednostkach.
Proust szedł w tym ujęciu życia za Bergsonem, który życie i pamięć widział „czymś” bez początku i końca, bez granic, w którym wszystko – i to co jest, i to co minęło, istnieje równocześnie. Czy można sobie to wyobrazić? Owszem; śpiewał o tym Grechuta, w słowach: „Wszystkie chwile uderzą naraz do serca”, a Proust napisał powieściowe arcydzieło. „W stronę Swanna”, „W cieniu zakwitających dziewcząt”, „Strona Guermantes”, „Sodoma i Gomora”, „Uwięziona”, „Nie ma Albertyny”, ”Czas odnaleziony”, zrodziły się z odruchu pamięci, z poruszenia wywołanego symboliczną, zanurzoną w herbacie magdalenką. Nie jest tak,że ciastko stworzyło wszechświat, magdalenka, uświadomione i uświadamiane sobie dopiero w trakcie pisania życie wywołała z pamięci, pomogła mu n a p r a w d ę zaistnieć.
Piszemy; „zaistnieć naprawdę”, dlatego, że Proust powątpiewał w solidność realnego życia, wydawało mu się zawsze kruche, niepełne, narażone na nieuchronne kolizje z wyobrażeniami i oczekiwaniami. Jedyną, prawdziwą realnością okazywała się realność sztuki, istnienie literackiego dzieła.
Napisał o tym w zakończeniu „W poszukiwaniu straconego czasu”;
"Jedyne życie, życie w końcu odkryte i wyjaśnione, jedyne życie rzeczywiście przeżyte to literatura; owo życie, które w pewnym sensie gości bez przerwy zarówno w każdym człowieku, jak i w artyście."
Tadeusz Sobolewski, pisząc kiedyś o Prouście nie zawahał się podsumować tej postawy słowami: „literatura stała się dla niego odpowiednikiem religijnego zbawienia”.
Mimo olbrzymich rozmiarów dzieło Prousta znajduje nadal czytelników. Zachwyceni odkrywają w nim nie tylko opowiedziany w wyjątkowy sposób świat pisarza, ale i szansę na zrozumienie własnego doświadczenia. Ale tak właśnie potrafi działać powieściowe arcydzieło. Arcydzielność powieści, każdy czytelnik przeżyje sam, sam odkryje rozmaite jej poziomy, na koniec jednak, przywołajmy głos jednego z zachwyconych czytelników, dla którego lektura ta stała się fundamentalnym i nieusuwalnym życiowym doświadczeniem.
Józef Czapski:
"Sam temat książki trafił wprost mi do serca: rozpacz, śmiertelny niepokój kochanka opuszczonego po zniknięciu Albertyny, wszystkie formy retrospektywnej zazdrości, bolesnych wspomnień, gorączkowych poszukiwań, głęboka wnikliwość psychologiczna wielkiego pisarza, przebijająca się poprzez gąszcz szczegółów i skojarzeń. Później dopiero dostrzegłem w tym sposobie pisania nowe narzędzie analizy psychologicznej o nieznanej precyzji, nowy świat poezji, klejnot literackiej formy."
Konto klienta
Pomoc
Firma
Copyright by Arsenał 2022
code by Software house Cogitech