16 VIII 1949 zmarła Margaret Mitchell

Największy romans wszech czasów. Powieść, która jak tylko się ukazała drukiem, momentalnie – wręcz w popisowy sposób, zachwyciła szeroką publiczność amerykańską, składającą się głównie z rozentuzjazmowanych niczym fanki na koncercie Beatlesów (każdy pamięta te czarno-białe filmy z koncertów „czwórki z Liverpolu” na których uwielbienie żeńskiej części publiczności graniczyło wręcz z szaleństwem) czytelniczek. Nie minęły trzy lata od publikacji ksiażki, a na ekrany kin trafił film - z Clarkiem Gablem jako Rhettem Butlerem, który sprawił że w kinach, kobiece nogi więdły niczym róże w pustym wazonie -  film o tym samym tytule, aha – tytule, oczywiście przecież chodzi o książke (i film) „Przeminęło z wiatrem”. „Złego słowa o tym filmie nie da się powiedzieć” - mają w zwyczaju powtarzać krytyce amerykańscy, i pomimo że jest to, jak głosi powszechna – i całkiem słuszna  - opinia, ledwie „kicz dla mas” (jak powiadają inni krytycy), to Margaret Mitchell,  autorka powieści, została wyróżniona za nią Nagrodą Pulitzera w 1937 roku.

Mitchell rozpoczęła pisać swoją „wielką” powieść w 1926 roku, kiedy to z powodu złamanej kostki i artretyzmu, przez pewien czas była przykuta do łóżka. Książkę pisała na używanej podróżnej wersji maszyny do pisania marki Remington, którą kupił jej mąż. Napisanie liczącej blisko tysiąc stron powieści zajęło Mitchell ponad dziesięć lat. Drukiem, ksiażka ukazała się 30 czerwca 1936, i jeszcze w tym samym roku, pisarka sprzedała prawa do sfilmowania swojej powieści za pięćdziesiąt tysięcy dolarów, rozpoczynajac tym samym ta wielką amerykańską melodramatyczną przygodę.

„Przemineło z wiatrem” to był jedyna napisana przez tą pisarkę powieść. Mitchell zmarła 16 sierpnia 1949 roku, nie wybudziwszy się z śpiączki, po tym jak pięć dni wcześniej została potrącona samochodem przez pijanego kierowcę, kiedy przechodziła przez ulicę.