Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Koszystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane na Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
Zamknij

Arsenał


22 VIII 1584 zmarł Jan Kochanowski

22 VIII 1584 zmarł Jan Kochanowski

Z pewnością Jan Kochanowski nauczył nas mówić po polsku. Język polski dopiero się rodził, mowa głoskami tego języku opływała dopiero świat codziennych rzeczy i doświadczeń, i szukała sposobu, by w pełni je wyrazić, kiedy on, na początku drogi tego języka stawiał już dzieła doskonałe. Dzieła, które przez wieki stanowiły wzorzec polszczyzny; nie tyle pomnik, co źródło, z którego zawsze można było zaczerpnąć.
Jeszcze niedawno przejmująco o gmachu języka, który wzniósł Kochanowski mówił Zygmunt Kubiak:
„mowa, gdzie się ukazuje droga zdrojom nowym, gdzie się wszelki zwierz chłodzi, który w polu żyje, gdzie łoś, mieszkaniec leśny upragniony pije, gdzie ptacy mieszkają, a w krzakach zielonych nie przestają powtarzać pieśni ulubionych; świat, cały świat, rozjarza się nad nami słońcem albo wschodzi łuną gwiazd, gdy słyszymy w nim słowo świecić; słowo błogi jest w tej mowie naprawdę błogie w brzmieniu, a słowo cisza- ciche”.

Pięknie powiedziane i prawdziwie. I nie ma krzty przesady w stwierdzeniu, że po dziś dzień echo tych spiżowych pieśni z Czarnolasu do nas dociera.

Kiedy czytamy wiersz Miłosza „To”, a w nim linijkę;

„Ponieważ To oznacza natknięcie się na kamienny mur, zrozumienie, że ten mur nie ustąpi żadnym naszym błaganiom”, czyż nie słyszymy tam echa słów z Trenu I Kochanowskiego?;

„Wszystko próżno! Macamy, gdzie miękcej w rzeczy,
A ono wszędy ciśnie!”

„Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany…”

Przetrwał nie tylko język Kochanowskiego; gdybyśmy mieli wskazać na grupę utworów, która przemawia do nas przejmująco aktualnie, bez wahania wskazalibyśmy na „Treny”. „Treny” mają w sobie siłę równą szekspirowskim dramatom, i zaraz przedstawimy dowód na to, że to, co z dramatu Szekspira z lubością zwykliśmy przywoływać, znajdziemy wypowiedziane z większą może jeszcze siłą przez Kochanowskiego. Mówimy o monologu Hamleta, ze słynnym „być albo nie być”, oddającym wahania młodzieńca poszukującego właściwej strategii w zmaganiach z losem, i o słowach dojrzałego człowieka, który wraz ze śmiercią córki, traci (renesansowe) przekonanie o harmonijnym ułożeniu świata;

„Nie wiem, co lżej; czy w smutku jawnie żałować,
Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?”.

„Treny” wciąż zaskakują. Zwykliśmy patrzeć na ich autora, jak na spokojnego, cichego klasyka pisującego na horacjańską modłę pochwały cnoty, albo wyśpiewującego na dawidową nutę majestat Stwórcy, a oto w kolejnej lekturze „Treny” odkrywają przed nami, poetę, który krzyczy! Proszę policzyć wykrzykniki w „Trenach”, zwrócić uwagę na to, ileż razy pojawia się w nich samotne „o”, będące jak okrzyk, jak obraz zdziwienia i zgrozy;
„O prawo krzywdy pełne!”, „O słowa!”, „O błędzie ludzki!”…a listę można by ciągnąć długo. U Kochanowskiego z wykrzyknikiem pojawia się nawet znane z Koheleta, owiane w biblijnej księdze nutką melancholii, powiedzenie o marności wszystkiego;

„Wszystko próżno!”

„Treny” i dziś jeszcze dla wielu czytelników mogą być prawdziwą „księgą niepokoju”, trzeba tylko zapomnieć na chwilę o tym, co wyczytało się na ten temat w podręczniku i czytać samemu:

„Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy, Nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy”.

Państwo zdziwieni? Tak, to jest polski renesans, tak, to jest Kochanowski, tak to jeden z cyklu wierszy o Urszulce - fragment „Trenu XI”.

Copyright by Arsenał 2022

code by Software house Cogitech