Nie dajcie się zwieść. To nie jest książka o psie. „Przezabawny pies o imieniu Kolka” to przede wszystkim ludzie – mieszkańcy starej kamienicy – i ich losy, opowiedziane w krótkiej, charakterystycznej dla autora formie. „Mieszkańców kamienicy łączył nie tylko adres. Łączyła ich także poręcz schodów. Trochę jak zaczarowany bluszcz, tyle że bez liści”.
Mokotów oczami Friedmanna, tętniący życiem lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, aż po współczesność, to miejsce zamieszkane przez barwne osobowości, zawsze ukrywające jakąś tajemnicę, a historie ich życia, jak ta książka, mają w sobie coś pięknego, a zarazem chuligańskiego.
Proza Friedmanna to literatura, która kipi od ulicznego gwaru. Czytając, zapominamy, że to fikcja. I nikt tak naprawdę do końca nie może być pewny, czy opisane historie na pewno są zmyślone. Stara kamienica, gdzie toczy się życie bohaterów „Kolki”, może być miejscem, w którym sami mieszkacie albo w którym chcielibyście zamieszkać.
Z książką wiąże się anegdota. Friedmann, który wcześniej nigdy nie myślał o posiadaniu psa, napisał nową książkę. Praktis zaprojektował okładkę, z rysunkiem psa Kolki, tytułowego bohatera. Niedługo potem zbieg różnych wydarzeń sprawił, że autor „Baśki” został opiekunem psa. Oczywiście nazwał go Kolka. Dziwnym trafem okazało się, że pies wygląda niemal tak samo jak pies z okładki.
Opinie kupujących