3 XI 1971 zmarła Janina Porazińska
Dzieci mają jeszcze okazje usłyszeć kołysankę zaczynająca się od słów „Z popielnika na Wojtusia iskiereczka mruga”, nawet, jeśli nie nuci się jej w domach przed zaśnięciem, dostępna jest na płycie - przypomnieli ją Magda Umer i Grzegorz Turnau („Kołysanki, utulanki”). Trudniej przyjdzie uwierzyć dzieciom, a i niejednemu dorosłemu, znającemu tę kołysankę z własnego dzieciństwa, że Janina Porazińska napisała ją w 1925 roku! Jeszcze kilka lat więc, a wierszyk ten obchodzić będzie setne urodziny, ale czy poza tym progiem będzie jeszcze czytany i śpiewany, o tym trudniej prorokować, widząc przecież, jak szybko odchodzą w przeszłość inne utwory tej niezwykle kiedyś popularnej, piszącej wyłącznie dla dzieci autorki.
Wydawcy przypominają czasem jeszcze napisane przez nią baśnie, opowieści, (np. Za górami, za lasami, gdzie znaleźć można Baśń o siedmiu krukach, Szewczyka Dratewkę), ale jest tych opowieści na półkach księgarskich coraz mniej, czytane są coraz rzadziej, w spisach lektur zajmują ich miejsce aktualniejsze produkcje, powoli tracą głos, znikają.
Może to naturalna kolej rzeczy; długo spełniały jednak swoją pożyteczną rolę bawienia, uczenia, usypiania, snucia opowieści.
A opowieści Porazińskiej wyróżniały się spośród wielu im podobnych na pewno folklorystycznym kolorytem; ich autorka ukończyła studia przyrodnicze, a badania folklorystyczne były jej naukową pasją. Wpływ tej pasji na twórczość widać nie tylko w tematyce ale również w warstwie językowej utworów.
Pisała nie tylko bajki i wiersze; w okresie między dwiema wojnami napisała także kilka podręczników do języka polskiego, i przez wiele lat była redaktorką czasopism dla dzieci; „Słonka”, „Poranka” i „Płomyczka”.
Jest także autorką udanej opowieści biograficznej o Janie Kochanowskim, „Kto mi dał skrzydła”, która, jeśli dobrze odczytujemy intencje autorki, wskazywać miała na źródła talentu i wielkości renesansowego poety, który w jednym z wierszy sam zapytywał:
"Kto mi dał skrzydła, kto mię odział pióry
I tak wysoko postawił, że z góry
Wszytek świat widzę, a sam, jako trzeba,
Tykam się nieba?
To-li jest ogień on nieugaszony
Złotego słońca..."
Można założyć, że czasem, jakiś przypadek zawiedzie czytelnika na ten zanikający literacki ląd, i czytelnik ujęty niedzisiejszym urokiem znalezionych opowieści zatrzyma się tam na dłużej. Wszystko może zacząć się zwyczajnie i banalnie od słów najprostszych, takich, jakie rozpoczynają „Szewczyka Dratewkę”:
„Żył sobie raz szewczyk Dratewka. Biedak był z niego abiedak! Aby liche odzienie na grzbiecie, aby podarte skórzniaki na nogach, aby torba, a w niej kromka chleba - cały to był jego majątek. Od wsi do wsi wędrował i stare obuwie łatał.”
Konto klienta
Pomoc
Firma
Copyright by Arsenał 2022
code by Software house Cogitech