Omne trinum perfectum – ta myśl przyświecała widać Zygmuntowi Miłoszewskiemu, kiedy zasiadał do pracy nad "Gniewem", w perfekcyjna trójce miała się bowiem zamknąć seria przygód prokuratora Teodora Szackiego. Nie tylko ze względu na zapowiedź zamknięcia cyklu książka była niecierpliwie oczekiwana przez fanów – od czasu błyskotliwego debiutu ("Domofon", 2005 r.) Miłoszewski uznawany jest za jedną z najjaśniejszych punktów w gwiazdozbiorze polskiej powieści kryminalnej. Z tym większym napięciem odliczano dni do premiery – w międzyczasie książka uzyskała ostateczny tytuł (wcześniej funkcjonowała jako "Na czerwonej ziemi") i jako "Gniew" zjawiła się wreszcie na księgarnianych półkach.
"Nie pytaj, kto zabił, pytaj, kto zostanie zabity" – zgodnie z tekstem na okładce Miłoszewski rozpoczyna od mocnego uderzenia i sceny morderstwa, nie kryjąc się z tym, że popełnia je główny bohater, po czym przewrotnie cofa się w czasie i pozwala czytelnikowi śledzić, jak do tego wydarzenia doszło. Mamy więc przełom listopada i grudnia, rok 2013. Prokurator Szacki, po przejściach w Warszawie i Sandomierzu, pojawia się w Olsztynie. Znalazł tu względną stabilizację – pracuje, związał się z Żenią, pojawiają się nawet rozmowy na temat ślubu, chociaż sytuacja w domu jest nieco napięta, bo dorastająca córka, mieszkająca z nim chwilowo Helena, bezkompromisowo walczy o uwagę ojca. Uwielbiana przez lokalnych patriotów Warmia budzi w Szackim uczucia nieco ambiwalentne, Olsztyn czasem doprowadza go do rozpaczy zarówno architekturą, jak organizacją ruchu drogowego, poza tym nie wszyscy współpracownicy należą do grona ludzi, których kocha i uwielbia, wszystko jednak jakoś posuwa się do przodu, do momentu, kiedy Szacki dostaje wezwanie do zdawałoby się, rutynowej sprawy – znaleziono szkielet, najprawdopodobniej z czasów poniemieckich, bo na to wskazuje wygląd kości. Dość szybko okazuje się, że kości są jak najbardziej współczesne, a sprawa złożona dużo bardziej, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać...
O ile w "Uwikłanie" wpleciony był temat polityki, a "Ziarno prawdy" przywoływało kwestię antagonizmów narodowo-religijnych, "Gniew" porusza kwestie społeczno-moralne – przemoc domową. Daleko mu jednak od moralizatorskich czy melodramatycznych nut, typowych dla podobnych książek o tej tematyce (nie na próżno w końcu główny bohater to mężczyzna z krwi i kości, podkreślający swoją męskość piciem znienawidzonej czarnej kawy, bez mleka i syropów smakowych). Opisywane przez Miłoszewskiego przykłady małych domowych piekieł prezentowane są chłodno i rzeczowo, co tylko potęguje moc ich oddziaływania. Ponadto przyjemnie obserwuje się rozwój Miłoszewskiego-pejzażysty – opisy Olsztyna i okolic, poza tym, że zaskakująco trafne, są idealnie wkomponowane w tekst i pomagają w stworzeniu specyficznego klimatu bez nużenia czytelnika. Te pejzaże zaludnione są całą gamą postaci o nazwiskach może nieco zbyt przerysowanych, ale charakterach jak najbardziej z życia wziętych, wielowarstwowych, złożonych. Sam Szacki nie jest postacią, z którą łatwo i przyjemnie się identyfikuje. Poza szerokim wachlarzem zalet (charyzmatyczny, inteligentny, błyskotliwy, nienagannie ubrany) posiada także całkiem sporo wad, skutecznie brukających jego lśniącą zbroję. Nie zmienia to oczywiście faktu, że grono zasmuconych jego odejściem fanów będzie bardziej niż liczne, chociaż zakończenie jest na tyle niejednoznaczne (i trochę rozczarowujące, zupełnie jakby Miłoszewski, mimo deklaracji o rozstaniu z Szackim, zostawił sobie uchyloną furtkę pod ewentualny powrót stalowowłosego szeryfa), że nadzieja zapewnie w nich nie zgaśnie.
Czy "Gniew" jest wart polecenia? Zdecydowanie tak. To porządny kawał kryminału, bardzo zaangażowanego, lecz dalekiego od fanatyzmu, pokazujący nasz kraj i społeczeństwo takimi, jakie są, bez przerysowań w którąkolwiek stronę. Nieważne, czy jest się zagorzałym fanem i znawcą poprzednich przygód Szackiego, czy dopiero rozpoczyna się przygodę z nim – nawet abstrahując od ochów i achów na temat pana prokuratora, nietrudno jest znaleźć w "Gniewie" coś dla siebie. I jeden aspekt życia "Gniew" zmienia z pewnością – nigdy już sięganie po "kreta" do rur nie będzie takie samo.
Opinie kupujących