Z wiekiem natura ludzka nabiera skłonności do refleksji i pomimo że – jak w słowach rosyjskiej pieśni – „życia nie można przeżyć jeszcze raz, czasu ani na chwilę zatrzymać”, a nasz znakomity poeta Adam Asnyk w wierszu Daremne żale przekonuje, że „przeżytych kształtów żaden cud nie wróci do istnienia”, to jednak dzięki pamięci możemy zachować nasze wspomnienia. Tę potrzebę przywoływania chwil minionych odczułem wyraźnie jesienią 2005 roku, kiedy przeszedłem na emeryturę. Wtedy też zająłem się porządkowaniem gromadzonych przez lata artefaktów.
W miarę przybywania na biurku stosu odkurzanych i segregowanych kalendarzy, pożółkłej korespondencji, filmowych nagrań, albumów i innych pamiątek z przeszłości odnosiłem wrażenie, jakby te wszystkie rzeczy coraz silniej tchnęły pragnieniem przemówienia za moim pośrednictwem do współczesnych oraz przyszłych pokoleń, by przekazać realia minionego czasu. Nie mogąc się oprzeć temu uczuciu, powziąłem zamiar utrwalenia w komputerze swoich notatek obejmujących końcówkę pracy zawodowej oraz rozpoczęcie nowego rozdziału – przejścia na emeryturę, które to wydarzenia przypadły na drugą dekadę transformacji ustrojowej w Polsce.
Adaptowanie się do życia na lądzie – jedną nogą w zgiełkliwym środowisku miejskim, drugą pośród spokojnej polsko‑litewskiej społeczności, na łonie przyrody, w najrzadziej w Polsce zaludnionym kresowym ustroniu – sprzyjało porządkowaniu i połączeniu moich dotychczasowych przemyśleń w formie książki.
Obraz rzeczywistości przedstawiony we Wspomnieniach z lądu i morza oparty jest głównie na moich – odnotowywanych z dnia na dzień – spostrzeżeniach i refleksjach. I chociaż nabyta w pracy zawodowej skłonność do ścisłego raportowania zdarzeń czyni moją narrację może mało beletrystyczną, ale za to jest ona zgodna ze stanem faktycznym. Składają się na nie następujące po sobie w porządku chronologicznym wydarzenia związane z pracą zawodową na statkach morskich, poszukiwaniem cichej emerytalnej przystani, a po przejściu na emeryturę obejmują życie domowe, działalność społeczną i problematykę trawionej konfliktami społecznymi i politycznymi Ojczyzny.
Historię moich ostatnich dwóch kontraktów na panamaksach – pomimo panującego w Polsce od wieków nikłego zainteresowania tematyką marynistyczną w myśl powiedzenia: „Po co Polakowi morze, kiedy sieje i orze?” – włączyłem do książki w związku z pojawianiem się licznych odniesień w całości wspomnień
Opinie kupujących