Gdy Polacy zbliżyli się do Bramy Arbackiej, Moskwicini przywitali ich tak gęstym ogniem, "że mury wszystkie jak ogniste, wojsko w polu stojące widziało". Z tego powodu idąca na czele piechota rozpierzchła się i nie wyrąbała zagradzających dostęp do bramy umocnień. Zadanie to spadło na barki Nowodworskiego. Kawaler maltański podsadził petardę pod wrota postawionego przed bramą ostróżka. Siła wybuchu rozerwała je na strzępy. Polacy wpadli do środka i po krótkiej walce wycięli załogę forteczki. Droga do bramy stanęła otworem.
Opinie kupujących