Wczoraj skończyłem czytać Drogę donikąd. Brawo. Doskonałe! Insza rzecz, że książka nie należy do rodzaju krzepiących. Gdyby akcja toczyła się, powiedzmy, w Poznańskiem, a nie na ziemi, która była moją (przybraną) ojczyzną, tobym prawdopodobnie oddawał się tylko chudożiestwiennym wpieczatlenijam najwyższej klasy. Ponieważ jednak chodziło o ojczyznę, więc czytając - stradał... [...] Natomiast czytając nie raz pomyślałem jak bym ja sam się zachował na miejscu tego lub owego. I wiesz, że z przerażeniem przyszło mi do głowy, źe - kto wie - może pod wpływem strachu (a może nie tego pospolitego strachu a pod wpływem ciśnienia atmosferyczno-sowieckiego) i ja bym pokriwił duszoj... I to było dla mnie najstraszliwszą rewelacją tej książki!
Michał K. Pawlikowski - 7 czerwca 1955
Opinie kupujących